piątek, 23 grudnia 2011

W bezsensie sens jest jedynym awansem. Brak mi alkoholu.


Sniadania i obiadki, uroki każdej matki, snu czesto ponad miare, nie bawi mnie to juz wcale.. Niektorzy wlasnie wracaja do domu, mam nadzieje ze podroz przebiegnie im w miare milo i dojada wypoczeci, a potem jednak powiedza ze dobrze byc w domu.. Czas spedzony na kompletowaniu prezentow, do tego gotowaniu, paleniu w piecu, rozmowach ze starymi znajomymi po drodze z kerfura, w ktorym to pelno bylo dzis ludzi, masy pomiedzy regalami, korek aut, kupilem smaczne rzeczy i bardzo mnie to cieszy, luz z funduszami poprawia samopoczucie. Ustalona wstepnie data spotkania w szerssym gronie z rodzina, data kolacji przy choince tez, cierpliwosc bedzie wskazana, tak jak i wlasciwe podejscie do domowych obowiazkow, obejrzalem 80 milionow - film o solidarnosci we Wroclawiu i walku ktory zrobila komunistycznemu rzadowi. Film dobry, aktorsko najlepiej zagral szef sb, a biorac pod uwage ze reszta byla troszke biedna jednak to tylko 6,5/10. Zamosc cieszy i przygnebia, bilet normalny na autobus ktry moze przyjedzie kosztuje 2,60zl. Klimat kolo domu, snieg i znajomi - bezcenne. Ciesze sie ze mialem okazje zobaczyc i pogadac z ludzmi ktorych lubie juz na samym poczatku powrotu. Slucham ktorys juz dzien soundtracku z Gossip Girl sezon2 na zmiane z soundtrackami z kolejnych 4 sezonow Californication. Sa naprawde dobre, fajne odskocznie od standardow last christmas w radiu. Mama zadowolona ze jestem, ja chyba mniej, jakos nie mam wielkiej checi do okazywania uczuc, nie wiem, czasem mysle ze bardzo zle od jakiegos czasu mi to wychodzi, mam chyba uraz. Brak mi rozmow i jej glosu, tego szelmowskiego usmiechu ktory miala taki wyjatkowy ze sie w brzuchu robilo jakos inaczej i ciarki przechodzily, do dzis jak to przypominam sobie tak mam.. Nigdy zadna inna nie wywarla takiego wrazenia, i tak bardzo nie zostala, tak na zawsze nie zostala w moim sercu. Ma w nim dom, pietrowy, okna z wykuszami i bordowe obicia kanapy. Piekny prysznic i wielka wanne na srodku salonu nazywanego lazienka. Jest wszystko czego chciala, zawsze bedzie. Tylko dla niej, takie wyjatkowe bo tylko ona counts. Chcialbym miec ten dom, z tym wszystkim taki normalny, miec do kogo wracac z pracy i czuc sie szczesliwym, nawet czekajac po pracy na nia z obiadem. Nie wiem czemu mi tak bardzo zalezy, pewnie jestem glupi i nierealnie mysle. A moze stracilem swoja szanse juz na szczesliwe zycie. Nie wiem, ale to wspaniale ze sa swieta, mozna rozstrzasac swoje chore przemyslenia, poplakac bo i tak nikt nie widzi, poczuc sie bezuzyteczny i wrocic po swietach do wro zeby samemu w gronie krzesla i lozka spedzic sylwestra. Zawsze mialem marzenia, nie wiem czemu tak sie z dnia na dzien zmieniaja. Trace nadzieje pomimo ze nawet w ostatnim tchnieniu, nawet gdy bede mial 90 lat bede wiedzial do kogo nalezy moje serce. Slysze solowke "Chicago Stone Lightning" w utworze "Need a little woman", brak slow, bardzo pieka mnie oczy, same z siebie czasem. Noc juz trwa od dawna, dochodzi 2ga, nie chce budzic wiec nie napisze, jutro tez jest dzien. Taki jak inne, moze lepszy bedzie, zalezy czy bedzie, ale nie ode mnie. Najgorsse ze kazdy zazwyczaj od kogos innego. Tak u mnie juz jest..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz