czwartek, 22 grudnia 2011

Gdzie oni są gdzie oni są, zabrakło ich zabrakło ich

Mowa o MZK. Zamojskie autobusy.. Wiem wymagam duzo.. No i przyzwyczajenie do komunikacji miejskiej Wroclawia na pewno nie ulatwia wielu spraw. Zamosc to miasto dziwne, w ttm samym czasie sklepy typu "galeria alkoholi" z dostawa wodki gratis pod dany adres w miescie i autobusy jezdzace zupelnie inaczej niz na rozkladzie, do tego rzadziej niz na godzine, a gdy masz w siatkach ciezkie zakupy przehadzka do domu 2,5 km nie jest najmilsza przehadzka.. Odpoczywam niby, wczoraj gdy tylkl wysiadlem z pkp w zmc spotkalem pana Z - czlowieka z ktorym w 2001 roku zjezdzilem caly St.Petersburg w zdezelowanym polonezie atu plus. Pan Z wygladal jak zwykle - prawie 60 wiosen i doswiadczona przez los i alko twarz nadal byla powodem do mojego usmiechu. Wspanialy zyczliwy czlowiek, malo takich na swiecie jezzcze jest. Czekal na syna ktory wracal z rzeszowa chyba na swieta. Pozegnalem sie i poszedlem na taksowki.. Chodze chodze a tu ze 4 moze max i wszystkie juz zajete.. Az zagadalem do jednego z kierowcow co to ma byc ze zadnej taxy wiecej nie widac.. Mowil ze zaraz przyjada.. No nic, stoje sobie i czekam, pelno ludzi z bagazami pakuje sie do aut rodziny, slychac co chwile cmokniecia matek i ojcow w policzki pociech na powitanie, rozgladam sie a tu siemano slysze i przed soba widze brata - pana A a zaraz za nim drugiego - pana H. I mowia ze moja siostra pani K tez wraca tym transportem i przyjechali po nia, pan A prowadzi, pan H juz zrobiony ladnie, jeszcze jeden kolega tez porobiony, poszli pod szyny i po chwili wrocilismy wszyscy juz z pania K pod lancie kombi pana H. Zapakowalismy sie i jedziemy, mgla jak chuj - 3 m do przodu widac, na termometrze -10 xD. Z pod mojego siedzenia i spod plecow wyciagam jakies butelki - okazuje sie ze to dwie zimne perly. Pan H z gracja mi je otwiera, podaje swej i mej siostrze pani k jedna i mi druga.. Pijemy, leci tekst - A. jedz do piatej strony. No i tak wyszlo, usiedlismy, zamowiono kolejne 5 piw, wypilismy pogadalismy, dwaj goscie wbili obok na dywan na poduszki i siedza, a za nimi gramoli sie calkiem fajna laska. Patrze na dosyc charakterystycznie uksztaltowana pupe owej niewiasty i cos mi swita.. Laska sie odwraca, patrzy na mnie i lool siemaaa Stefan ! Ja sie zaczynam smiac, heh prosze jaki swiat maly - siostra mojego kumpla z dziecinstwa pana MM - pani MgM. Powiedzmy ze kiedys jak mialem 12 lat to byla jedna z niewielu wybitnych lasek w okolicy. No i zaczynamy gadac, cos tam mowimy, moi gadaja sobie cos i sie smieja a tu nagle jedna z poduszek przelatuje od gosci ktorzy przyszli z pania MgM i uderza w butelke na stoliku u nas... Piwo sie wylewa, wszyscy wstaja i zaczynaja sie wyzywac, pan H sobie w kasze nie da dmuchac i jest newralgicznie, tamten pajac ktory rzucil zaczyna sie przystawiac i cos mowi chodz wyjdz chodz do mojego ziomka, a tu wbija ok 40paro letni typ ormianina w skorze z lancuchem a pani MgM do niego - o jestes kochanie, siadaj kolo mnie, mowi i to jest Stefan - moj dobry kolega, witam sie z gosciem a tam dalej kurwia do siebie typy.. Ormianin mowi do swojego "wez ustaw dzieciaka" i typ sie juz wyrywa do mojego brata.. No ale pani MgM usadza wszystkich i probuje lagodzic sytuacje. Potem ustalamy na szybko ze idziemy i wynosimy sie po paru minutach, za nami wychodzi ten pajac od poduszki, cos tam wygaduje od frajerow do naszego typka, nasz sie wkurwil i prawie tamtemu zasadzil strzala, na szczescie rodzielili ich jakos i poszlismy, pozyczylem jeszcze pani MgM dobrych swiat... Heh, wstapilismy jeszcze na chwile pod ten nowy galeryj alko, po perelce, i na wyszynskiego odwiezc naszego typka, zostawilismy go a potem do mnie, wypakowalem sie i pojechali. Mily wieczor. O 3 sie polozylem spac, mocno niezywy, dzis duzo na miescie zalatwiania, zakupy i wkurw na komunikacje. Kubki wyslane, jutro beda sie cieszyc ludzie pewnie, pan M i pan T juz dzis :) dobre jedzenie i domowa atnosfera w miare milo mi sluzy, mysle wciaz o niej, chcialbym z nia spedzac czas i czulbym sie jak i ona duzo lepiej. Wieczor pod znakiem paczki z winem z Nicei od wujka D w ramach podziekowania za pomoc mojej ciotce z telefonem. Wypijemy je na swiateczny obiad u siostry mojej mamy. Fajnie poki co jest, zimno w domu ale sie pali w piecu i to pomaga. Na dworze bialo, ogolnie chyba pozytywnie. Na koniec fotki kociecia z podrozy, jak wygladal na poczatku i pozniejszy sen w formie chleba z rekami trzymanymi w rece czlowieka. Lubie koty, te male najbardziej. Milego piatku, ostatnie prezenty bede ogarniac, mam nadzieje ze wszystkim sie spodobaja.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz