wtorek, 20 grudnia 2011

Tam nie pada, tu nie pada, wiec nie zaczynaj mi o sniegu pierdolic


Rozwalone zycia roznych ludzi nie robia juz na mnie zadnego wrazenia. Wystarczy ze popatrze na swoje i swoich bliskich. Lubić nie lubić, uwierzyć, nie wierzyć, tesknic bardzo, tak bardzo jak za niczym innym, nikim, niczym, bardziej niz wszystkim. dylematy, brak chęci istnienia, wszystko sie psuje, santogold rozpierdala po raz kolejny, leci lights out i kuwa miazga milion. Myslenie o przyszlosci pozbawia mnie czesto resztek dobrego samopoczucia, rozsadku i uwielbienia siebie i pracy, tego akurat mam najmniej wiec jak wogole mi to wygasa to nawet sie wkurwic nie moge bo i tak chuja to da. Wszystkiemu i tak sa winni Niemcy. Temu ze nie ma sniegu, temu ze jedni rzygaja po katach od dwu dni, a i temu ze inni nie moga ustawic sobie faviconki na swoim blogu i nawet ja jestem dla nich tylko koniem. Cierpie. Pada, moj pysk wkurwia bo nie zawsze jest idealny i ostatnio wyglada gorzej.. Zadziwila mnie znow euforia z cojapacze, zdaje mi sie ze do lutego wyrobie tysiaka fanow, moj pierwszy tysiac. Heh nie moge doczekac sie kubkow, dzis beda, nikt nie odpisal w sprawie butow i bardzo mnie to martwi, bez nich byloby chujowo. Mysle ze musze cos porobic nowego czasem, na blog tematyczny o sprzecie nie mam jeszcze czasu, ludzie by sie znalezli pewnie, gorzej z moim wlasnym czasem, chociaz jak to mowi James White z signalnoise "jesli odmawiasz komus mowiac ze nie masz na to czasu to znaczy ze sie opierdalasz!" i to jest prawda, ale no powiedzmy serio juz nie wyrabiam, robota w pracy wykancza, wracam zjebany, przez droge do domu skrobne cos i poczytam, po 12 codziennie pisze tutaj, czasem koncze pisac o 3 czy cos.. Wiem ze to nie zdrowe ale pierdole was serdecznie, wole to niz sie najebywac do zgonu co drugi wieczor, chociaz moze takim zachowaniem ograniczam sobie sciezki zyciowego spelnienia, jakiejs niewyzytej malolaty ktora mnie doszczetnie wyssie, itd. Ale problem w tym ze nie tyle tego nie chce, ja tego kolokwialnie mowiac nie szukam.. Jakis czas temu stwierdzilem ze wole miec oparcie w kobiecie na ktorej mi zalezy jednoczesnie bedac dla niej ostoja pozytywnego nastawienia do ktorej moze zawsze przyjsc i wszystko bedzie dobrze - to jest najwazniejsze a jak gratis jest dobry seks i rozumiemy nasze wzajemne potrzeby to zwiazek sie implikuje. W glosnikach leca kawalki z gossip girl soundtrack z sezonu 2, 70% jest zajebista. Yeah, jest 0:30 i przyszedl mail od siodemki - pana paczka z bydgoszczy leci. Heh, czyli buty jada :p dzien zaczyna sie wysmienicie. Slysze The Pierces. Ja jebie jakie karatorki nieziemskie hah.. Czasem mysle ze to ze pisze jest takie idealne, motyw ksiazki odchodzi w przyszlosc, ciagle wije sie gdzies scenariusz, duzo czytalem juz o tym jak taki napisac, musze zamienic troszke slow z siostra, ona sie zna lepiej, w koncu skonczyla ten polski i moze pracowac w macu z dyplomem a to o czyms swiadczy. Rozmawialem sobie milo z pania T, chyba juz chwile minelo od oststniego razu, no i widze ze nie tylko ja z planow na sylwestra pewny jestem tylko daty.. Dlaczego taboret ma depresje? Bo nie ma oparcia, ja mam czasem tylko chujowe oparcie, heh musze sobie zalatwic fotel, lepszy niz krzeslo przytargane za 30zl z tych pieknych blokow z losiem namalowanym ktorymi tak sie jaral swojego czasu nieoceniony propagator dobrego wydania kultury powszechnej znany juz teraz kazdemu dzieciakowi w kapturze - Pan L.U.C. Krzeslo ma wydzwiek juz sentymentalny, ale powiedzmy sobie szczerze, teraz to wiecej leze na lozku i pisze na sgs2 lub siedze na lozku a na krzesle stoi talerz.. Innymi slowy nie spelnia swojen funkcji. Rozmawiam sobie z dziwnymi ludzmi czasem, m.in. Z wybitnym panem T zapoznanym dzieki panowi M, kurde jak sobie przypomne nasza pierwsza rozmowe i jego tekst "bo ja umiem tylko pisac pierdoly" hah i zaswiecila mi lampka - ciebie szukam zioom. To jest wspaniale ze jednak czasem przez bardzo bliskich i dobrych ludzi poznajesz innych rownie fajnych, mam czasem szczescie chyba. W pracy wczoraj dzialo sie malo, wiecej pieprzenia o byle czym, rozmawialem z panem Krb - szacownym wlascicielem ziemskim jak to sie kiedys okreslalo pieknie - dlatego dzis zaczynam od 6:50 zycie i bede pracowac od 8:30. Moze bedzie git, mam nadzieje ze projekt bedzie prosty jak laska, bo przed 11 trzeba bedzie oddac oll do druku. Lubie robic zdjecia w tej takiej dziwnej scenerii - low light, wydobywa sie szczegoly ktorych widzenia oczekuje i chce. Dzieki kanapkom z serem i ogonowka oraz jablkom dni w pracy mijaja milej, gratis duzo kawy, musze kupic fajki rano zeby miec na swieta dobre smakowe heh, szkoda ze zippo winstonowa nie przyszla jszzxze, pewnie dojdzie jak juz pojade w srode.. Przyszly weekend bedzie dziwny, troche mnie martwi ale to dlatego ze lubie zrobic sobie plan a teraz to no chuja nie da sie nic ustalic, bo zycie jest nieprzewidywalne, tak jak niemieckie korzenie naszych politykow, nigdy nie wiesz czyj dziadek walczyl heh :p udanego wtorku, ze zdrowym brzuszkiem i pogoda ducha, tak, do ciebie to jest, bo zawsze o tobie mysle i chce dbac, tylko nie zawsze mi wolno. Eh. Nie umiem czasem zasnac, bo wiem ze obudze sie i bede sam, choc myslami zawsze z nia.

i ten motyw z Grindhouse'a rządzi. Laska też. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz