niedziela, 25 grudnia 2011

Dzwonią dzwonki nokii, śnieg już dziś nie pada, święta są od święta, więc przeoczyć nie wypada


Udany wieczor wigilijny to polaczenie rodzinnej atmosfery z dobrym jedzeniem, fajnymi tematami do rozmow, wzajemnemu szacunkowi i wlasciwej dla sytuacji dawki trunkow delikatnych tj nalewek i win. Wyszlo u mnie calkiem ok, prezenty sie spodobaly, a to byla troszke zagwostka niezaleznie od tego ze wiedzialem raczej na 100% ze beda pasowac ludziom te rzeczy. Zgony poballantinesowe i po chivasregalowe opisane przez pana A pieknie zakonczylem prezentem w postaci litrowego balla ktorego dzis wypijemy w mlodszym gronie wraz z pania J i pania KL ktora jako ze siostra jest nasza musi byc ugoszczona odpowiednio ;p pogadalismy smiesznie, tematow bez liku, pan A zgodnie z moim zupelnie wzietym z kosmosu przypuszczeniem o graniu bajmu gral na kibordzie bardzo sympatycznie szlagiery koled i hitow disco lat 70tych, nie obeszlo sie bez "mniej niz zero" itp, mama nieczula sie najlepiej wiec ok 23 odprowadzilem ja do domu a za 10 polnoc wpadli po mnie na pasterke. Starszyzna poszla do franciszkanow, ja z panem A poszedlem do katedry jakoze uwazam ten kosciol za jedyny pelnoprawny i jedyny ktory do miana kosciola swoim wygladem pretenduje. Gdy szlismy na wigilie bylo -3, gdy szlismy na pasterke bylo +3 st C. Heh. Dziwne, no ale coz, ladnie zrobiony rynek jest, milo popatrzec, spotkalisny po drodze kolege pana A ktory wpadl na 3 dni z USA, niestety praca zobowiazuje i musi wrocic przed sylwestrem. Gacie na prezent + skarpetki czasami sa milym prezentem, tym razem byly. Ciekawe czy innym tez jest tak zle w srodku i boli serce gdy wie sie ze ktos tam jest nieprzytulony, bez zyczen i taki samotny jak ja. Wiem ze jest, ale nie wiem co mam zrobic procz pisania, czasem to jedyne wyjscie, pomimo ze bywa i tak gdy ktos bardzo kocha w koncu odchodzi, bo nie potrafi bez tej drugiej osoby zyc. Chcialbym czasem byc alkoholikiem, to taki prosty nalog, i podobno sie zapomina na chwile nawet wszystko, no i nikt nie pyta cie o to jak tam u ciebie bo wszyscy wiedza ze jest zle, zawsze. Dobrze ze sa ludzie ktorzy chca utrzymywac kontakt z innymi bo ich lubia, tak poprostu, pomimo tego ze widzieli sie ledwo pare razy w zyciu, wiele mogloby sie zmienic, a tak duzo rzeczy juz prawie rok sie nie zmienia i mam tego tak bardzo dosc, bo chce zeby wrocilo to co we mnie bylo i zebym mogl pokazac jak bardzo mi zawsze zalezalo i zalezy na niej. Pomimo chrzanu ktory ja lubie a ona nie i pomimo deszczu ktory tak lubie jak na mnie pada a ona sie tak zloscila ze pada.. To takie dziwne ze pamietam tyle naszych dni, tych wspolnych, moze to dlatego ze kazdy kolejny czulem tak jak by byl najlepszy do tej pory i mowilem sobie ze nigdy nie moge go zapomniec.. I nie zapomnialem, i bardzo chcialem zawsze zebym mogl zapamietywac nowe, i ja widziec w nich. We wszystkich. Dobrych swiat znow wszystkim zycze, dzis bede pic wodke z whiskey i cola i mountain dew. W roznych opcjach. I moze bede mogl dac ten drobiazg jej, zrobic cos milego, tylko tyle moge, chcialem zeby sie cieszyla z czegos, ja wtedy tez sie bede cieszyc. Takie to wszystko dziecinne, ale to chyba dlatego ze tak jest prosciej. Albo trudniej. Albo wogole. A wino od wujka D z Nicei bylo pyszne.

po pasterkowo powrotnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz