piątek, 30 grudnia 2011

Czas biegnie naprzód, błądząc po krętych drogach nigdy nie sądziłem, że spokój może ratować.

Przyjacielsko. Pogadalismy, ponarzekalismy na szefa, troche wypilismy, k12 jest zajebiste, nareszcie fajny dubstep i minimal, leci burial, bywa thom yorke, zomby, crookersi i dizzle rascal, ogrom muzyki z uk, dj chyba tez, fajni ludzie, jeden typ mial zajebiaszcza bluze zielona i musze takiej poszukac na necie a w zasadzie to sprawdziic inne aukcje jednego goscia bo mialem u niego kupic cos juz dawno. Kilka zywcow, tetno basu poruszajace jednostajnie stolik i podbijajace podloge, wlasnie o to chodzi w dubstepie klubowym. Fajne zdjecia wyszly, ale ze ja robilem to i nie ma na nich mnie. Taki los. Sylwester ustawiony ze stara sprawdzona paczka, pierwszy we Wroclawiu od paru dobrych lat. I bardzo smutno. Bo bez niej. Glupio jej napisac ze chcialbym go spedzic z nia. Tylko sie wkurwi. Moze dzis wyskocze do tkmaxxu po pracy, mysle o cieplejszej kurtce, ochnik ma zajebiste przeceny ale on moglby byc po 10tym a promo moze byc do nowego roku. I kolorowe spodnie. Me want. Ktos obryzgal plakat Palikota czyms brazowym, gratis cos dopisal od siebie. I bardzo dobrze. Heh. Dzis ostatni w tym roku dzien pracy, strona wisi od wczoraj, mam nadzieje ze nie bedzie miliona poprawek. No i wczoraj dostalem spozniona paczke swiateczna z pracy, a potem jeszcze do tego szampana. Lubie ta prace. A doceniam ja gdy chce zapomniec o paru sprawach i wiem ze ja mam. Chociaz od pracy czesciej ludzie umieraja, a to zle wrozy... Dobrego piatku. Aha i zapalarka cippo dotarla z winstona. Edit2. No i sylwester ze znajomymi odpada bo jada do chorej kolezanki. Wiec jest nic.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz