sobota, 15 października 2011

Zycie zycie jest nowela ale lepsze jak mniej miela..


Nie poszedlem na zajecia, piore buty w pralce z plynem do plukania lawendowym, ladnie pachnie tera wszedzie :) sznurowki wypralem w miseczce z woolite perla mocna i sie ladnie juz susza na kaloryferze. gadalem o zyciu z matka ze 2h na skajpaju jak to sie teraz modnie mowi. Bylo smutnawo. Rano byl 1st C, nie mialem sily sie podniesc, potem zamiast na 10 wlasciciel mieszkania pojawil sie po 11 po kase za ten miesiac, wszyscy skrzetnie sie wyniesli i zostalem tylko ja powitac Pana W.
Mysle ze ludzie powinni czerpac z kazdej najmniejszej chwili szczescia jak najwiecej, starac sie dazyc do tego by byc niezaleznym od innych, nie martwic sie o to co inni sadza o tym jak sie ubierasz i w kazdej sytuacji znajdywac proste trafne rozwiazania. Gdyby to bylo jeszcze takie proste.. Heh. Troche mi lepiej ale to straszne ze budze sie sam z siebie o 7:50 bez budzika.. Rytm dnia zachowal mi sie jakis dziwny, tak niby to dobrze ale nie do konca jestem pewien. Ladnie swieci cieple slonce, lubie jak jest tak jasno i pozytywnie, tzw. zlota jesien ubezpieczeniopodobna. Rozmrazam piersi kurczacze, mam sos pomidorowy jakis, albo zrobie je z ryzem i ananasami z puszki i sosem z torebki bo taki ananasopodobny tez knorrowy mam, pewnie wyjdzie dobre, jutro juz musze isc na zajecia, sprobuje cos ogarnac z legitka, dzis musze troche odpoczac, moze gdzies wyjde wieczorem jesli ktos mi odpisze ze chcialby... 
Znalazlem ladne hispterskie z deka sweterki na allegro, moze jakis zakupie, piekny cottonfield byl w romby kolorowe za 5 paczek nowy, poza tym gustowna koszula jasno filotetowo biala w paseczki cienkie hilfigera niestety juz podbita do 40zl troche mi sie nie kalkuluje. Duzo ladnych rzeczy jest tylko kasy brak, dziwie sie sobie czasem ze tak szukam tych ubran wszystkich i sie z nich tak ciesze ale to chyba dlatego ze nie mialem nigdy wczesniej tych wszystkich fajnych rzeczy, niegryzacych w szyje sweterkow, ladych koszul i marynarek, fajnych koszulek i porzadnych spodni w ktorych czul bym sie naprawde dobrze, no moze pare w zyciu tylko. Uwielbiam moj wypatrzony pare lat temu ciuchland w Zamosciu, za grosze mialem piekne koszule i t-shirty na wyciagniecie reki.. Wydaje mi sie ze to pewnie proba zajecia czyms golowy z jednoczesna checia otwarcia sie na nowo na rzeczy ktore mnie ubogaca psychicznie, troche podniosa moje poczucie wlasnej wartosci i sprawia ze poczuje sie lepiej z samym soba.. Brakuje mi wielu rzeczy, najbardziej chyba bliskosci, zaufania i spokoju psychicznego co do hipotetycznego jutra.. Mam ochote na dobre piwko w milym towarzystwie. Ladny dzien dzis na spacer.. Albo i nie, komus nie zalezy, mi tez nie musi. chociaz mogłoby.

obiad byl po taniosci, troche mi sie odechcialo czegos wiecej po wątłej konwersacji chwile wczesniej. ale smaczny, gouda, chlebek lniany z maslem i ananasy + odrobina bazylii, a potem 2 min w mikrofali, do smaku węgierska pasta paprykowa i czasem sos barbecue (jesli ktos lubi) pudliszki naprawdę mogą smakować.



Owocnej albo nudnej soboty.


- Posted using BlogPress from my iPhone

1 komentarz:

  1. Ja znalazłam hipsterski sweterek w szafie mojej..babci.
    Może warto przeszukać szafe dziadka;)

    OdpowiedzUsuń