poniedziałek, 10 października 2011

Byla Wawa, nie ma Wawy, byl urlopik nader ciekawy.


Hmm, milo sie dzieje poki co, spedzilem kilkadziesiat wspanialych minut na niedzielnym obiedzie w etno na grzybowskiej.. Wybitne jedzenie - losos z czarnym makaronem spaghetti w sosie rakowym z krewetkami podany na goracym talerzu, maly heineken, wspaniala zupa borowikowa do tego, Pani G wziela pstraga w calosci podanego z ziemniaczkami pieczonymi i delikatnie zrobionymi na parze warzywkami.. Delikatnosc ryby byla niezwykla.. A potem na deser ona wziela szarlotke z brzoskwiniami a ja lody waniliowe z pistacjami w goracych malinach .. Poprostu bajka. Wystroj zgodnie z zapowiedziami, gustowny, motywy klasyczne w polaczeniu z etnicznym smakiem, piekna kolorystyka, uwielbiany przeze mnie odcien limonkowej zieleni, ogolnie bylem i jestem zachwycony, next time w stolicy bedac musze sie tam wybrac :) Jedyne co bylo odrobine dolujace to wysokosc rachunku ktory zamknal sie w okolicy poltorej paki ale biorac pod uwage smak i wykwint osc dan jest to adekwatna cena..
Spotkalem sie z panem O ale o tym za chwilke. Przede wszystkim nalazilem sie przedtem po nowym swiecie i krakowskim przedmiesciu bywajac w kilku ciekawych przybytkach po drodze, pyszne cappucino udalo sie dostac w kameralnym iCoffee (notabene wlasnosci bodaj Kolportera S.A. !) na poczatku nowego swiatu, zaraz za empikiem w ktorym tez spedzilem sporo czasu chwile wczesniej. Poza tym spotkalem sie z pania C z mojej rodziny ze szkocji, milo pogadalismy o jej problemach ze znalezieniem pracy w kielcach gdzie jako nauczyciela oddelegowali ja z brytolskiej firmy.. Okazalo sie ze w kielcach moga zapewnic co prawda mieszkanie ale bez lozka nawet.. poprostu paranoja.. Dzis ma rozmowe o prace przez skype z kims z krakowa.. Moze tam sie zalapie. Bylo by super.. Poszlismy razem do "India Namaste" kawaleczek za rogiem w uliczce odchodzacej od placu naprzeciw zamku przy kolumnie stolicznej. Zasugerowalem sie wyborem proponowanym przez bardzo uprzejmego kelnera mowiacego bardzo smiesznie lamanym polskim, stad dogadalismy sie po angielsku bez problemow :) wzialem pieczona piers z kurczaka w pomidorach podana w tygielku pod ktorym caly czas palila sie swieczka wiec sos byl idealny pomimo godziny jedzenia, a do tego swietne pieczywko czosnkowe z oliwka z daleka a'la podplomyk.. Ale z bliska okazalo sie ze to bardziej fajne ciasto francuskie cos jak faworki ale duze platy trojkatne jak pizza o srednicy ok 45cm, pani C wziela zupe serowo-szpinakowa i smakowala jej tak bardzo jak mi moje potrawy, do tego ona wziela sok z mango a ja herbate indyjska ale bez mleka :p (standardowo dodawanego). Wyszlismy najedzeni, pomoglem jej podejsc do opery bo miala odebrac bilet, a potem gdy sie rozstalismy godzine rozmawialem z panem O przez telefon, potem wsiadlem w autobus na najblizszym przystanku i pojechalem do niego w okolice muzeum powstania warszawskiego, hm okolica high society, beton metal szklo, ze smakiem zaprojektowane, liternictwo tabliczek na mieszkaniach bylo nawet swietnie dopasowane- polaczenie starego gierkowskiego fontu w ladnie wycietych krojach dobrego jakosciowo metalu, bardzo przyjemnie sie jechalo nawet winda, jak kazdy sie domysla cyferki na tabliczce w windzie korespondowaly bezporednio z literami.. Chora cena mieszkania, 37 metrow przy ~ 10k pln za metr.. Sieka total. Mysle ze jesli mialbym dluzej mieszkac w wawie to jednak takie rozwiazanie jak to mieszkanko w tej lokacji byloby mila odmiana od mojego wroclawskiego lokum.. Pogadalismy pare godzin, opowiedzielismy sobie nawzajem o tym co nas ostsnio spotyka, troche historii i motywow z przeszlosci, calkiem smaczne biale wino, facebook ciagle w uzyciu, martwi mnie to chyba za duze zainteresowanie nim, poza tym poznalem kotke pana O. Niezwykle madre zwierzatko, a przy tym sliczne i zwawe, a to dopelnilo caloksztaltu odbioru owego puchatego osobnika. Rozstalismy sie z panem O na centralnym przy metrze, on w lewo, a ja w prawo, heh wszystko zawsze tak jak w zyciu u nas :) pogadalem potem znow wiecej z pania G, to byl ogolnie mile spedzony czas pomimo kilku spadkow formy. Nie wiem czy nie lepiej spedzilbym czas spiac przez tydzien po 15h w domu.. No ale chociaz bylem w stolicy, cos zobaczylem, ogarnalem troszke miasta i ogolnie czuje sie w miare, martwi mnie wiadomosc o powaznej chorobie mojego ojca, rak dziasla czy cos.. Juz po podwojnej chemioterapii jest ale sa przerzuty.. jednak biorac pod uwage wszystko co do tej pory sie wydazylo to malo mnie to co sie z nim dzieje interesuje. Mysle ze teraz gdy wroce do pracy we wtorek zacznie sie owtry zapierdziel i bede musial sie wysilic, podczas gdy mie sie nie chce :p no ale coz, zycie. Siedze w pociagu powrotnym, mam troszke dosc juz jazdy pomimo ze to dopiero poczatek.. Do 14 daleko eh, szkoda ze nie wyszedlem wieczorem nigdzie, klubow nie poznalem nowych, szczegolnie ciekawiacych mnie tych zaopatrujacych spolecznosc odmiennej orientacji w swiezy narybek :p poza ttm ominal mnie zlot ludzi z soup.io czego bardzo zaluje no ale coz, zrobilem co wieczor ok 1L winka.. Raz grzane raz nke, ale trafialem dobrze, oscylacja powyzej 18zl ulatwila wybor nieprzesiarczanowialego :) delikatny ciag alko ktory mnie prowadzil na urlopie mi sie podobal, moze niedlugo to powtorze, pan M mysle ze bedzie przytakiwal z aprobata, musze wyciagnac gdzies pania Z bo mam na to od jakiegos czasu ochote, poznalem w mieszkaniu pani G pania An ktorato okazalo sie ma diabelnie wspolne wspomnienia ze mna dotyczace wielu spraw cz wprawila mnie przy pierwszej naszej dluzszej rozmowie w niemale oslupienie heh. Podoba mi sie no ale jest w wawie wiec coz.. :) nie mysle o tym za duzo, juz w piatek bodajze jest 14ty a wiec Borgore, musze wyciagnac pana M i moze kogos wiecej :) ciesze sie ze uklada mu sie tam z pania J z jego miejscowosci. Gorlice koffane som alternatywnie do grupy na lascie :p kiedys sie tam wybiore, ciekawi mnie tamtejsza spolecznosc i specyfika lokacji.. No i moze namowie pania PK do rozpoczecia swojej podrozy ze slowem lekko pisanym, heh, okaze sie, prosciej byloby gdybym mogl ja czyms smacznym nakarmic, np grillowana krowka marynowana w chilijskim winie, pewnie wtedy zdecydowalaby sie szybciej :) pkp pkp slysze juz w oddali, czesciej tylem jade + za bilet mi dowali, pkp pkp to uswiadomic musisz dzis so bie pierdole koleje panstwowe ehe :) wiem slabe, rymy czestochowskie :p 

milego popoludnia poniedzialkowego for ewrylan!


- Posted using BlogPress from my iPhone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz